poniedziałek, 13 lutego 2012

Ex Oriente Lux - Etiopia, po raz czwarty

Zapraszamy do wysłuchania kolejnego odcinka audycji Radia Watykańskiego "Ex Oriente Lux" poświęconej Etiopii autorstwa o. Rafała Zarzecznego SJ oraz do obejrzenia zdjęć Anny Przybycińskiej z cyklu "Etiopia okiem i sercem widziana".


Etiopia okiem i sercem widziana:
Zielony Tybet Afryki

Etiopia jest nazywana Tybetem Afryki. Z poziomu przepływającego tu Nilu trzeba się wspiąć szutrowymi drogami na wysokość prawie 2 tys. metrów. Ale nawet na tej wysokości ludzie pojawiają się znikąd. Wystarczy się zatrzymać, na zdawałoby się odludziu, a za chwilę jak spod ziemi wyrastają dzieci. Ubrane w najdziwaczniej skomponowane ubrania (raz strojne, raz wręcz łachmany), umorusane, patrzą ciekawie wielkimi czarnymi oczyma. Nie znają cukierków i wcale im one nie smakują. Przecież ich chleb to kwaśna indżera. Chętnie za to wezmą pustą butelkę po wodzie. Butelka to mały „skarb” – można w nią nabrać wody i pójść za stadkiem kóz. Inną ważną rzeczą jest długopis. Długopis to klucz do szkoły. Można nie mieć butów i dziurawą koszulkę, jakaś kartka się znajdzie, długopis nie. Niektóre dzieci mają na głowie kępkę niestrzyżonych włosów – to zapobiegawczy rodzice ją zostawili. Przyda się, gdy dziecko wpadnie w kłopoty – anioł stróż, będzie miał za co złapać…

Tu nie widać studni. Twarda skała pod cienką warstwą gruntu nie daje dotrzeć do wody. Woda spływa, więc idzie się po nią do źródła, strumienia i na własnych plecach niesie do domu. Liczy się każda kropla. Podobno kiedyś matka zabiła własne dziecko, które wylało z trudem przyniesioną wodę. Nikt jej nie potępił… Woda to życie. Dla białego człowieka – dopiero po zagotowaniu. Trzeba uważać – szpital jest daleko w mieście.

Ludzie z wiosek mają swoje pogotowie. Wygląda zupełnie jak w czasach Jezusa - czterech niesie ciężko chorego na domowym sposobem zrobionych noszach. Dobrze mieć takich sąsiadów czy przyjaciół. Toteż, gdy ktoś chce zamieszkać z dala od innych, pyta się go „z kim będziesz pił kawę?” No właśnie - stąd pochodzi kawa. Rośnie dziko w lasach i cały rok daje swoje czerwone owoce do przygotowania znanego nam wszystkim i jakże lubianego napoju. Tu pije się czarną kawę, ręcznie upaloną na patelni i rozdrobnioną w prostym moździerzu.

Północna, górzysta Etiopia jest … zielona. Gdy jest woda, nawet ta płytka, górska ziemia wydaje plon i to kilka razy w roku. Miłek afrykański to tutejsze zboże na chleb. Niepozorny jak trawa z wachlarzem małych, podłużnych ziaren, z których większość trzeba oddać właścicielowi ziemi, a reszta służy na obsiew i własne spożycie. Na górskiej drodze zrozumiałam przypowieść o siewcy. Siewca wyszedł siać… jedno ziarno padło na drogę i zadeptano je, drugie między przydrożne kamienie i ledwo wzeszło. Kolejne wyrosło między chwastami a te zagłuszyły je.  Wreszcie inne przykryła urodzajna gleba, zaorana parą wołów. Wyrosły w łan zboża. Ziarno wydało plon. A ta ziemia już od IV wieku wydaje plon chrześcijaństwa...


Kliknij na zdjęcie aby obejrzeć pokaz



(Opis i zdjęcia: Anna Przybycińska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.